Park zupełnie opustoszał. Ci nieliczni spacerowicze, których widziałam, kiedy tu dotarłyśmy, dawno już poszli do ciepłych domów, a ja marzyłam tylko o tym, żeby jak najprędzej znaleźć się w swoim pokoju.
Podczas gdy Jess zjeżdżała z górki, ja stałam przytupując i na zmianę zerkając na zegarek, to chuchając w dłonie. Zadbałam o to, żeby Jess była odpowiednio ubrana, ale ja nie pomyślałam o czapce, szaliku i rękawiczkach. Pomyślałam, że zaproponuje Jess, że będę ją wciągać pod górę na sankach. Chciałam się trochę rozgrzać, ale siostra nie skorzystała z mojej propozycji.
- Jess! Zostało tylko pięć minut! - Jess nie uwierzyła mi na słowo, zostawiła sanki i przybiegła się upewnić - zobacz - powiedziałam, pokazując jej zegarek. Widziałam, że zastanawia się jak wytargować kilka minut, ale zmierzyłam ją takim wzrokiem, że nawet nie próbowała.
- To zjadę jeszcze z tej górki - oznajmiła i poszła w jej stronę.
- Ale tylko raz! - krzyknęłam, podążając za nią wolnym krokiem. Byłam tak już zmarznięta, że straciłam czucie w palcach. Kiedy powoli doszłam do górki, Jess była już na szczycie. Zaniepokoiłam się, gdy ujrzałam jak wysoka jest ta góra, ale strach ogarnął mnie jeszcze większy, gdy zobaczyłam ceglany murek, zasłaniający kosze na śmieci, który stał nie dalej niż dziesięć metrów od podnóża wzniesienia.
- Uważaj na ten murek! - wrzasnęłam ile sił w płucach. - Zjeżdżaj w moją stronę!
Było już za późno. Jess zdążyła już wsiąść na sanki i powoli ruszać w stronę tego murku!!! Szybko ruszyłam w jej stronę. Kątem oka widziałam jak jej sanki nabierają prędkości. Słyszałam jej radosny okrzyk. Nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie czeka ją u podnóża góry.
- Jess, uważaj! - chciałam zawołać, lecz z moich ust wydobył się tylko cichy jęk. Zresztą nawet gdyby mnie usłyszała i tak nie mogła by nic zrobić. Ale ja mogłam. Mogłam stanąć jej na drodze. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie gałąź, o którą zahaczyłam i się przewróciłam. Podniosłam się i popatrzyłam w kierunku Jess. Usłyszałam jej krzyk, trzask łamanego drewna i jeszcze inny dźwięk. Tym ostatnim dźwiękiem był odgłos uderzenia jej ciała o mur.
Krzyczała przeraźliwie. Cieszyłam się, że to dobrze, że krzyczy. Podbiegłam do niej. Leżała na boku, wykrzywiona, a obie dłonie trzymała na twarzy.
- Jess, powiedz mi, co Cię boli? - spytałam, opadając na kolana.
Było już całkiem ciemno, lecz zauważyłam, że spomiędzy jej palców, które cały czas trzymała na twarzy, ciekła krew.
- To boli, okropnie boli - wyjęczała, kiedy próbowałam jej oderwać ręce z jej twarzy, lecz ona jeszcze bardziej je przycisnęła.
- Wiem, ale muszę to zrobić - wyjęłam paczkę chusteczek i zaczęłam wycierać jej twarz z pomieszanej krwi z jej łzami. Z jej oczami było w porządku. Plama na śniegu od krwi była coraz większa, a mi skończyły się chusteczki. Chwyciłam śnieg i przyłożyłam do jej czoła. Krew przestała cieknąć tak obficie.
- Boli Cię główka? - spytałam.
- Tak, ale noga jeszcze bardziej - odparła, łkając.
- Która? - spytałam, patrząc na jej nogi. Już wcześniej zauważyłam, że prawa noga jest ułożona pod dziwnym kątem, lecz większą uwagę przykuła krew na twarzy. Zaczęłam wolno przesuwać dłonie po jej nodze.
- Powiesz mi, w którym miejscu Cię boli, dobrze?
Zanim zdążyłam zadać to pytanie, Jess krzyknęła, a ja poczułam pod palcami - jakieś dziesięć centymetrów na kostką, nienaturalne zgrubienie. Natychmiast cofnęłam dłoń.
- Druga też Cię boli?
Nie odpowiedziała. Wolałam jednak już nie sprawdzać drugiej nogi, żeby nie sprawiać jej większego cierpienia.
Potrzebna była jej pomoc lekarza, a ja musiałam jak najszybciej wymyślić, jak ją jej zapewnić. Odruchowo sięgnęłam po komórkę, ale przed wyjściem wyciągnęłam ją i zostawiłam na stole w kuchni. Wokół nie było żadnej osoby. Do ulicy, którą tutaj doszłyśmy, było daleko, ale po przeciwnej stronie parku była ulica Chester Avenue i droga do niej była krótsza. Nie miałam się więc nad czym zastanawiać.
- Posłuchaj Jess, obejmij mnie mocno za szyję. Musimy dojść do ulicy.
- Ale mnie okropnie boli.
- Wiem i dlatego nie będziesz szła, tylko wezmę Cię na ręce.
- Chcę do mamy.
- Ja też - powiedziałam i była to prawda. - I właśnie dlatego, że obie chcemy do mamy, musimy dojść do drogi.
Pokiwała główką i zarzuciła mi ręce na szyję.
Widziałam ja opada z sił. Niosłam ją bardzo ostrożnie bo przy każdym gwałtownym ruchu, Jess zaczęła krzyczeć.
W połowie drogi, rana na jej czole znów zaczęła krwawić. Zrobiłam jej okład ze śniegu i poszłyśmy dalej. Po drodze mijały nas samochody, jednak żaden się nie zatrzymał. Ujrzałam altankę i stwierdziłam, że zaniosę tam Jess, a ja poszukam pomocy.
- Posłuchaj Jess. Zostawię Cię tu samą. Obiecuję, że zaraz wrócę z pomocą. Nie będziesz się bała sama tutaj zostać?
Nie zareagowała. Pocałowałam ją i ruszyłam w stronę ulicy.
Kiedy wpadłam na Chester Avenue, oślepiły mnie światła. Usłyszałam pisk hamulców, wóz odbił gwałtownie, tak że wjechał na pas dla samochodów jadących z naprzeciwka i jakieś dwadzieścia metrów dalej zatrzymał się.
W następnym rozdziale pojawi się Nathan. Zapraszam do czytania i komentowania.
Czytasz = komentujesz / Mrs. Sykes - George
poniedziałek, 29 lipca 2013
środa, 24 lipca 2013
Urodziny Jay'a!!!
wtorek, 23 lipca 2013
Tom - Imagin
Słoneczny,
lipcowy dzień. Razem z przyjaciółką postanowiłaś pójść na plaże. Gdy
przyszłyście na miejsce i rozłożyłyście ręczniki Katy poszła do wody. Ty
zostałaś na miejscu i zaczęłaś słuchać muzyki- twojego ulubionego
zespołu- The Wanted. Za paręnaście minut ktoś do ciebie podszedł.
-Przepraszam...-usłyszałaś męski głosNa miejscu byłaś punktualnie. Przeraziłaś się liczbą dziewczyn. Było ich setki!! Dostałaś nr 146. Usiadłaś na krześle i czekałaś na swoją kolej. Co chwila do pokoju wchodziły i wychodziły dziewczyny. Do teledysku dostały się już trzy dziewczyny, co oznacza, że są jeszcze tylko dwa miejsca do zagrania z chłopakami, a tobie najbardziej zależało na tej roli. Po pewnym czasie zza drzwi usłyszałaś:
Na lotnisku spotkałaś chłopaków, inne dziewczyny partnerujące The Wanted, menadżer, reżyser i reszta zespołu chłopaków. Lecieliście bardzo długo. Gdy wylądowaliście, pojechaliście do hotelu. Wieczorem i następnego dnia rano były kręcone zdjęcia do teledysku. Podczas kręcenia byłaś bardzo blisko z Tomem. Gdy cały wideoklip został nakręcony Tom zaprosił cię na spacer po plaży. Rozmawialiście i śmialiście się. Czas minął bardzo szybko. W pewnym momencie Tom zatrzymał się, popatrzył ci się głęboko w oczy i pocałował cię.
-Nie szkodzi. Ty też mi się podobasz.-pocałowałaś go.
Jesteście razem już 1,5 roku i jesteście bardzo szczęśliwi./ Mrs.Parker
Seev - Imagin
Stoję przed lustrem oglądając swój brzuch. Jest zbyt duży jak na piąty miesiąc. Poczułam ciepłe dłonie przesuwające się po moim brzuchu. Stałam z nim patrząc się na nasze odbicie w lustrze. Za dwa tygodnie miał odbyć się nasz ślub.
- Będziesz najpiękniejszą panną młodą, wiesz?
- Dzięki Tobie tak.
Bardzo go kocham. Troszczy się o mnie i o nasze dziecko. Nie mogę się doczekać, aż już urodzę i będziemy w pełni szczęśliwą rodzinką.
Dzień ślubu:
Ledwo zmieściłam się w sukienkę. No tak, mój brzuch ciągle rośnie. Gotowa do wyjścia zaczęłam kierować się do drzwi.
Zatrzymał mnie Tom, Max, Jay i Nathan.
Byli bardzo smutni.
- Coś się stało? - zapytałam z przerażeniem.
- Seev bo on... - zaczął Jay, lecz po chwili się rozpłakał jak dziecko. Bałam się tego co zaraz usłyszę.
- Seev zginął dzisiaj w drodze do kościoła - powiedział łamiącym głosem Nathan. Zaczęłam płakać i krzyczeć. Chłopaki próbowali mnie uspokoić, ale im to nie wychodziło. Najpiękniejszy dzień mojego życia stał się najgorszym.
Dzień pogrzebu:
Siedzę w kościele w pierwszej ławce obok brata Seev'a - Kumara. Jedną ręką obejmuje mnie, a drugą swoją matkę. Po ceremonii nie miałam już siły zostać na stypie. Wiem, że to brzydko z mojej strony, ale też powinni mnie zrozumieć.
Miesiąc później:
Oczami Kumara ( brata Seev'y):
Stoję teraz nad grobem jego i jej. Ona odeszła tydzień po nim. Potrącił ją samochód. Nie miała szans na przeżycie. Chłopaki z zespołu totalnie się załamali, kiedy dowiedzieli się, że t.i ( twoje imię) też odeszła. Mamy tylko nadzieję, że obu im będzie lepiej na tym drugim świecie./ Mrs. Sykes - George
- Będziesz najpiękniejszą panną młodą, wiesz?
- Dzięki Tobie tak.
Bardzo go kocham. Troszczy się o mnie i o nasze dziecko. Nie mogę się doczekać, aż już urodzę i będziemy w pełni szczęśliwą rodzinką.
Dzień ślubu:
Ledwo zmieściłam się w sukienkę. No tak, mój brzuch ciągle rośnie. Gotowa do wyjścia zaczęłam kierować się do drzwi.
Zatrzymał mnie Tom, Max, Jay i Nathan.
Byli bardzo smutni.
- Coś się stało? - zapytałam z przerażeniem.
- Seev bo on... - zaczął Jay, lecz po chwili się rozpłakał jak dziecko. Bałam się tego co zaraz usłyszę.
- Seev zginął dzisiaj w drodze do kościoła - powiedział łamiącym głosem Nathan. Zaczęłam płakać i krzyczeć. Chłopaki próbowali mnie uspokoić, ale im to nie wychodziło. Najpiękniejszy dzień mojego życia stał się najgorszym.
Dzień pogrzebu:
Siedzę w kościele w pierwszej ławce obok brata Seev'a - Kumara. Jedną ręką obejmuje mnie, a drugą swoją matkę. Po ceremonii nie miałam już siły zostać na stypie. Wiem, że to brzydko z mojej strony, ale też powinni mnie zrozumieć.
Miesiąc później:
Oczami Kumara ( brata Seev'y):
Stoję teraz nad grobem jego i jej. Ona odeszła tydzień po nim. Potrącił ją samochód. Nie miała szans na przeżycie. Chłopaki z zespołu totalnie się załamali, kiedy dowiedzieli się, że t.i ( twoje imię) też odeszła. Mamy tylko nadzieję, że obu im będzie lepiej na tym drugim świecie./ Mrs. Sykes - George
Max - Imagin
Wysiadłaś z auta. Pierwsze co zobaczyłaś to stare bloki. To tutaj miałam teraz zamieszkać z mamą i bratem. Moi rodzice rozwiedli się. Mój tata wybrał życie u boku innej kobiety. Mój brat ma 13 lat. Uwielbia grać w piłkę nożną, więc na pewno spodoba mu się to miejsce, ponieważ jest tutaj duże boisko. Mi niezbyt podoba się to miejsce.
Siedzę z mamą wieczorem w nowym mieszkaniu. Prawie wszystko już uporządkowałyśmy. Został tylko pokój Will'a - mojego brata. Sam nie wie jaki chce mieć pokój.
Obudziły mnie poranne promyki słońca. Nagle do pokoju wpadł Will :
- Już wiem! Będę miał zielone ściany a na nich plakaty związane z piłką nożną!
- Ooo... Super, ale to nie powód, żeby budzić ludzi o...- spojrzałam na zegarek - O kurcze! Już jest tyle godzin?! - wstałam jak poparzona. Zaczęłam się ubierać. Dzisiaj miałam poznać kobietę mojego ojca, więc nie mogłam się spóźnić.
- Córciu! Gdzie jesteś? - zawołała mnie mama.
- Łazienka - krzyknęłam myjąc zęby.
- Dzwonił tata. Niestety nie da rady dzisiaj się z Tobą spotkać. Kazał Cię przeprosić.
- Noe mógł wcześniej zadzwonić?
- Przecież wiesz, że on pracuje.
- Nie jedziesz dziś do taty? - wtrącił się Will.
- Nie - odparłam zawiedziona.
- To super! - wydarł się na całe gardło.
- Niby czemu? - zapytałyśmy równocześnie z mamą.
- Bo skoro ty mamo nie możesz dzisiaj iść ze mną na mecz, to może iść t.i ( twoje imię).
- Ja?
- No proszę - Will zrobił smutną minę.
- No dobra. A z kim grasz?
- Poznasz ich po meczu.
Nadeszła godzina meczu. Usiadłam na trybunach. Mimo, że był to mecz chłopaków z bloku, czułam jakby był takim prawdziwym, np. na stadionie.
Po meczu, który oczywiście wygrał Will z chłopakami z drużyny, poszłam ich poznać.
- To tak. To jest Max... - wyłączyłam się i zagapiłam na Maxa. Był mega przystojny - A to jest moja siostra t.i ( twoje imię).
- Hejka - tylko tyle byłam w stanie wydusić.
Wróciliśmy do domu. Cały czas myślałam o Maxie.
Następnego dnia:
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Will! Otwórz! - krzyknęłam.
- Hejka - usłyszałam męski, dobrze mi znany głos. To był Max.
- O hej, wchodź - powiedziałam zaskoczona jego wizytą.
Usiedliśmy w salonie. Cały czas gadaliśmy i śmialiśmy się, a Will zaczął wymyślać jakieś zagadki. Nawet nie wiem, kiedy zrobiło się ciemno. Mamy miało nie być dzisiaj w domu na noc, ponieważ pojechała do babci.
- Dobra młody. Do spania, już! - rozkazałam Will'owi. Zaczął marudzić, lecz po chwili poszedł spać.
- Zostaniesz na noc? - zapytałam Maxa.
- Nie, nie będę robił kłopotu.
- Kłopotu? Żartujesz. Nie puszczę Cię na pole, gdy jest tak ciemno.
- Ty się o mnie martwisz?
- Tak no bo... - zarumieniłam się - tak, martwię się o Ciebie - Max zbliżył się do mnie i pocałował niepewnie.
Następnego dnia obudziłam się wtulona w Maxa. Muszę podziękować mamie, że wybrała to miejsce, bo w końcu tutaj zakochałam się pierwszy raz./ Mrs. Sykes - George
Siedzę z mamą wieczorem w nowym mieszkaniu. Prawie wszystko już uporządkowałyśmy. Został tylko pokój Will'a - mojego brata. Sam nie wie jaki chce mieć pokój.
Obudziły mnie poranne promyki słońca. Nagle do pokoju wpadł Will :
- Już wiem! Będę miał zielone ściany a na nich plakaty związane z piłką nożną!
- Ooo... Super, ale to nie powód, żeby budzić ludzi o...- spojrzałam na zegarek - O kurcze! Już jest tyle godzin?! - wstałam jak poparzona. Zaczęłam się ubierać. Dzisiaj miałam poznać kobietę mojego ojca, więc nie mogłam się spóźnić.
- Córciu! Gdzie jesteś? - zawołała mnie mama.
- Łazienka - krzyknęłam myjąc zęby.
- Dzwonił tata. Niestety nie da rady dzisiaj się z Tobą spotkać. Kazał Cię przeprosić.
- Noe mógł wcześniej zadzwonić?
- Przecież wiesz, że on pracuje.
- Nie jedziesz dziś do taty? - wtrącił się Will.
- Nie - odparłam zawiedziona.
- To super! - wydarł się na całe gardło.
- Niby czemu? - zapytałyśmy równocześnie z mamą.
- Bo skoro ty mamo nie możesz dzisiaj iść ze mną na mecz, to może iść t.i ( twoje imię).
- Ja?
- No proszę - Will zrobił smutną minę.
- No dobra. A z kim grasz?
- Poznasz ich po meczu.
Nadeszła godzina meczu. Usiadłam na trybunach. Mimo, że był to mecz chłopaków z bloku, czułam jakby był takim prawdziwym, np. na stadionie.
Po meczu, który oczywiście wygrał Will z chłopakami z drużyny, poszłam ich poznać.
- To tak. To jest Max... - wyłączyłam się i zagapiłam na Maxa. Był mega przystojny - A to jest moja siostra t.i ( twoje imię).
- Hejka - tylko tyle byłam w stanie wydusić.
Wróciliśmy do domu. Cały czas myślałam o Maxie.
Następnego dnia:
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Will! Otwórz! - krzyknęłam.
- Hejka - usłyszałam męski, dobrze mi znany głos. To był Max.
- O hej, wchodź - powiedziałam zaskoczona jego wizytą.
Usiedliśmy w salonie. Cały czas gadaliśmy i śmialiśmy się, a Will zaczął wymyślać jakieś zagadki. Nawet nie wiem, kiedy zrobiło się ciemno. Mamy miało nie być dzisiaj w domu na noc, ponieważ pojechała do babci.
- Dobra młody. Do spania, już! - rozkazałam Will'owi. Zaczął marudzić, lecz po chwili poszedł spać.
- Zostaniesz na noc? - zapytałam Maxa.
- Nie, nie będę robił kłopotu.
- Kłopotu? Żartujesz. Nie puszczę Cię na pole, gdy jest tak ciemno.
- Ty się o mnie martwisz?
- Tak no bo... - zarumieniłam się - tak, martwię się o Ciebie - Max zbliżył się do mnie i pocałował niepewnie.
Następnego dnia obudziłam się wtulona w Maxa. Muszę podziękować mamie, że wybrała to miejsce, bo w końcu tutaj zakochałam się pierwszy raz./ Mrs. Sykes - George
niedziela, 21 lipca 2013
O jedną za dużo! - rozdział 1
- Proszę, Kate, proszę, proszę, proszę...
Słuchałam tego już od pięciu minut, od chwili, kiedy wyprowadziłam siostrę ze szkoły baletowej i zobaczyła, że spadł śnieg - pierwszy tego roku.
- Powiedziałam ci już, że ten śnieg jest za świeży, nie nadaje się do zjeżdżania na sankach - tłumaczyłam jej po raz kolejny, powoli tracąc cierpliwość. - Poza tym jest go jeszcze za mało.
- Nieprawda! - zaprotestowała i żeby udowodnić, że to ona ma rację, wyrwała dłoń z mojej ręki i zbiegła z chodnika na trawnik pokryty grubą białą czapą. Śnieg sięgał jej do połowy łydki i wciąż prószył. Straciłam jeden argument, ale jeszcze nie dawałam za wygraną.
- Mama prosiła, żebym prosto ze szkoły przyprowadziła cię do domu. Nic nie wspomniała o żadnych sankach.
- Bo przecież nie wiedziała, że będzie padać.
" Nie bądź taką mądralą", chciałam jej powiedzieć, ale wiedziałam, że od razu poszłaby z tym do matki, a ta palnęłaby mi wykład o tym, że sześcioletnie dziecko jest takim samym człowiekiem jak każdy inny - czasami miałam wątpliwości, czy w ogóle jest człowiekiem - i nie można go traktować z lekceważeniem.
- Zapytamy mamy i jeśli pozwoli, to pójdziemy jutro - powiedziałam.
- Do jutra śnieg może stopnieć.
Już chciałam ją zapewnić, że nie, skądże, będzie go jeszcze więcej, lecz pomyślałam, że może mieć rację. Z pierwszym śniegiem często tak bywa - prószy tak, że wszystko wokół jest białe, a kiedy się człowiek budzi nazajutrz, nie ma po nim ani śladu , a na następny trzeba czekać nieraz kilka tygodni.
- Proszę, Kate, proszę, proszę... - szarpiąc mnie za rękaw, zaczęła znów powtarzać swoją śpiewkę.
- Dobrze, ale tylko na pół godziny - zgodziłam się dla świętego spokoju. - I potem będziesz się bawić w swoim pokoju, a mnie dasz się zająć własnymi sprawami - dodałam.
Mama miała wrócić dopiero po dziewiątej, a ojciec koło północy, na mnie spadał więc obowiązek zajmowania się Jess. Pół godziny na sankach za święty spokój przez resztę wieczoru - czułam, że ubiłam świetny interes.
Żeby szybciej mieć za sobą tę pierwszą część, przyspieszyłam kroku i po pięciu minutach byłyśmy już w domu. Znalazłam w szafie w pokoju mojej siostry ubrania, które bardziej nadawały się na wyprawę na sanki niż to, co miała na sobie.
- Przebierz się - poleciłam jej. - Je tym czasem pójdę w piwnicy poszukać sanek.
- A podwieczorek?
- Zjesz, jak wrócimy.
- Jestem głodna - oznajmiła, a ja zdusiłam zniecierpliwione westchnienie w obawie, że usłyszę potem od matki, jak to głodzę młodszą siostrę.
Jess na szczęście zadowoliła się jogurtem i kilkoma biszkoptami i kwadrans później wyszłyśmy z domu.
Spojrzałam na zegarek i pomyślałam z radością, że pięć po szóstej będę miała upragniony spokój. Dopiero kiedy dotarłyśmy do pierwszego skrzyżowania i skręciłam w lewo, okazało się, że się myliłam.
- Nie w tę stronę! - krzyknęła Jess, którą ciągnęłam na sankach.
Uznałam, że nie będę się jej sprzeciwiać ; skoro miałam ją i tak przez pół godziny wozić na sankach, było mi zupełnie obojętne, czy pójdę w prawo, lewo czy przed siebie. Odwróciłam się i chciałam ruszyć w przeciwnym kierunku, ale zobaczyłam, że chodnik po przeciwnej stronie skrzyżowania jest odśnieżony.
- Nie, Jess, tam będzie mi trudno ciągnąć sanki.
- Ale do parku idzie się tamtędy.
W jednej sekundzie przejrzałam jej plan. Kiedy wychodziłam z domu, przemknęło mi przez głowę, że to dziwne, iż Jess nie domagała się, bym pokazała jej na zegarku, w którym miejscu będą obie wskazówki, kiedy upłynie pół godziny. Zawsze tak robiła i powinnam była się domyślić, że odliczanie czasu wcale się jeszcze nie zaczęło. Zamierzała je rozpocząć, gdy znajdziemy się w parku.
- Mowy nie ma - zaprotestowałam ostro. - Do parku jest tak daleko, że kiedy tam dotrzemy, minie twoje pół godziny.
- Z tatą zawsze tam chodziłam na sanki.
- Z tatą możesz sobie chodzić, ale ze mną nie - odpaliłam. - W każdym razie nie dzisiaj.
- Dlaczego nie?
- Bo nie. - Już słyszałam słowa matki : " Nie, bo nie" nie jest odpowiedzią... bla bla bla. Moja matka jest psychoterapeutką. Zawsze poucza mnie co mam mówić do Jess, a co nie. Według niej słowa " Nie, bo nie" mogły wpłynąć na osobowość mojej siostry.
- Ale dlaczego nie?
- Bo nie.
- Ale dlaczego?
Stałam tam, przy skrzyżowaniu i rozważałam, co mi się bardziej opłaca: powtarzać w nieskończoność " Nie, bo nie", wymyślać kolejne argumenty, na które ona znajdzie kontrargumenty czy po prostu pójść z nią do tego cholernego parku.
Po rozważeniu wszystkich za i przeciw dosżłam do wniosku, że jeśli tego wieczoru chcę mieć choć chwilę czasu dla siebie, muszę wybrać tą trzecią drogę.
W drugim rozdziale Kate z jednej strony pożałuje, że poszła do parku z Jess, lecz z drugiej wręcz przeciwnie. Zapraszam do czytania / Mrs. Sykes - George
Słuchałam tego już od pięciu minut, od chwili, kiedy wyprowadziłam siostrę ze szkoły baletowej i zobaczyła, że spadł śnieg - pierwszy tego roku.
- Powiedziałam ci już, że ten śnieg jest za świeży, nie nadaje się do zjeżdżania na sankach - tłumaczyłam jej po raz kolejny, powoli tracąc cierpliwość. - Poza tym jest go jeszcze za mało.
- Nieprawda! - zaprotestowała i żeby udowodnić, że to ona ma rację, wyrwała dłoń z mojej ręki i zbiegła z chodnika na trawnik pokryty grubą białą czapą. Śnieg sięgał jej do połowy łydki i wciąż prószył. Straciłam jeden argument, ale jeszcze nie dawałam za wygraną.
- Mama prosiła, żebym prosto ze szkoły przyprowadziła cię do domu. Nic nie wspomniała o żadnych sankach.
- Bo przecież nie wiedziała, że będzie padać.
" Nie bądź taką mądralą", chciałam jej powiedzieć, ale wiedziałam, że od razu poszłaby z tym do matki, a ta palnęłaby mi wykład o tym, że sześcioletnie dziecko jest takim samym człowiekiem jak każdy inny - czasami miałam wątpliwości, czy w ogóle jest człowiekiem - i nie można go traktować z lekceważeniem.
- Zapytamy mamy i jeśli pozwoli, to pójdziemy jutro - powiedziałam.
- Do jutra śnieg może stopnieć.
Już chciałam ją zapewnić, że nie, skądże, będzie go jeszcze więcej, lecz pomyślałam, że może mieć rację. Z pierwszym śniegiem często tak bywa - prószy tak, że wszystko wokół jest białe, a kiedy się człowiek budzi nazajutrz, nie ma po nim ani śladu , a na następny trzeba czekać nieraz kilka tygodni.
- Proszę, Kate, proszę, proszę... - szarpiąc mnie za rękaw, zaczęła znów powtarzać swoją śpiewkę.
- Dobrze, ale tylko na pół godziny - zgodziłam się dla świętego spokoju. - I potem będziesz się bawić w swoim pokoju, a mnie dasz się zająć własnymi sprawami - dodałam.
Mama miała wrócić dopiero po dziewiątej, a ojciec koło północy, na mnie spadał więc obowiązek zajmowania się Jess. Pół godziny na sankach za święty spokój przez resztę wieczoru - czułam, że ubiłam świetny interes.
Żeby szybciej mieć za sobą tę pierwszą część, przyspieszyłam kroku i po pięciu minutach byłyśmy już w domu. Znalazłam w szafie w pokoju mojej siostry ubrania, które bardziej nadawały się na wyprawę na sanki niż to, co miała na sobie.
- Przebierz się - poleciłam jej. - Je tym czasem pójdę w piwnicy poszukać sanek.
- A podwieczorek?
- Zjesz, jak wrócimy.
- Jestem głodna - oznajmiła, a ja zdusiłam zniecierpliwione westchnienie w obawie, że usłyszę potem od matki, jak to głodzę młodszą siostrę.
Jess na szczęście zadowoliła się jogurtem i kilkoma biszkoptami i kwadrans później wyszłyśmy z domu.
Spojrzałam na zegarek i pomyślałam z radością, że pięć po szóstej będę miała upragniony spokój. Dopiero kiedy dotarłyśmy do pierwszego skrzyżowania i skręciłam w lewo, okazało się, że się myliłam.
- Nie w tę stronę! - krzyknęła Jess, którą ciągnęłam na sankach.
Uznałam, że nie będę się jej sprzeciwiać ; skoro miałam ją i tak przez pół godziny wozić na sankach, było mi zupełnie obojętne, czy pójdę w prawo, lewo czy przed siebie. Odwróciłam się i chciałam ruszyć w przeciwnym kierunku, ale zobaczyłam, że chodnik po przeciwnej stronie skrzyżowania jest odśnieżony.
- Nie, Jess, tam będzie mi trudno ciągnąć sanki.
- Ale do parku idzie się tamtędy.
W jednej sekundzie przejrzałam jej plan. Kiedy wychodziłam z domu, przemknęło mi przez głowę, że to dziwne, iż Jess nie domagała się, bym pokazała jej na zegarku, w którym miejscu będą obie wskazówki, kiedy upłynie pół godziny. Zawsze tak robiła i powinnam była się domyślić, że odliczanie czasu wcale się jeszcze nie zaczęło. Zamierzała je rozpocząć, gdy znajdziemy się w parku.
- Mowy nie ma - zaprotestowałam ostro. - Do parku jest tak daleko, że kiedy tam dotrzemy, minie twoje pół godziny.
- Z tatą zawsze tam chodziłam na sanki.
- Z tatą możesz sobie chodzić, ale ze mną nie - odpaliłam. - W każdym razie nie dzisiaj.
- Dlaczego nie?
- Bo nie. - Już słyszałam słowa matki : " Nie, bo nie" nie jest odpowiedzią... bla bla bla. Moja matka jest psychoterapeutką. Zawsze poucza mnie co mam mówić do Jess, a co nie. Według niej słowa " Nie, bo nie" mogły wpłynąć na osobowość mojej siostry.
- Ale dlaczego nie?
- Bo nie.
- Ale dlaczego?
Stałam tam, przy skrzyżowaniu i rozważałam, co mi się bardziej opłaca: powtarzać w nieskończoność " Nie, bo nie", wymyślać kolejne argumenty, na które ona znajdzie kontrargumenty czy po prostu pójść z nią do tego cholernego parku.
Po rozważeniu wszystkich za i przeciw dosżłam do wniosku, że jeśli tego wieczoru chcę mieć choć chwilę czasu dla siebie, muszę wybrać tą trzecią drogę.
W drugim rozdziale Kate z jednej strony pożałuje, że poszła do parku z Jess, lecz z drugiej wręcz przeciwnie. Zapraszam do czytania / Mrs. Sykes - George
środa, 17 lipca 2013
Opowiadanie - Bohaterowie
Opowiadanie będzie się nazywać " O jedną za dużo", a teraz przedstawię wam bohaterów:
Nathan - ma dziewczynę Alex
Alex - jest przyjaciółką Kate i jest dziewczyną Nathana
Jess - jest siostrą Kate, ma 6 lat
Kate - jest główną bohaterką, jej najlepszą przyjaciółką jest Alex, ma chłopaka Dennisa
Pierwsze rozdziały pojawią się jutro najpóźniej pojutrze. Zapraszam do czytania ! / Mrs. Sykes - George
Nathan - ma dziewczynę Alex
Alex - jest przyjaciółką Kate i jest dziewczyną Nathana
Jess - jest siostrą Kate, ma 6 lat
Kate - jest główną bohaterką, jej najlepszą przyjaciółką jest Alex, ma chłopaka Dennisa
Pierwsze rozdziały pojawią się jutro najpóźniej pojutrze. Zapraszam do czytania ! / Mrs. Sykes - George
Jay - Imagin
Mieszkam z chłopakami już od dawna, a od paru miesięcy jestem z Jay'em. Jutro chłopaki wyjeżdżają na tydzień w trasę. Najbardziej zmartwiło mnie to, że muszę cały tydzień opiekować się jaszczurką Jay'a. To będzie masakra. Jakoś nie darzę sympatią tego zwierzęcia, ale może nie będzie aż tak źle.
Chłopaki gotowi, czekali na busa.
- Będziemy tęsknić - powiedział Max i zaczęliśmy się żegnać.
- Pamiętaj o jaszczurce! Jay by nie przeżył jakby coś jej się stało - uprzedził mnie Tom, śmiejąc się z Jay'a.
Bus zabrał chłopaków. Teraz muszę iść nakarmić "dziecko" Jay'a.
Tydzień później:
Dzisiaj dzień przyjazdu chłopaków. Ostatni raz mam ją teraz nakarmić. Otworzyłam akwarium i już chciałam włożyć rękę, gdy ona wyszła i zaczęła uciekać. Już po mnie- pomyślałam. Nia mogłam jej znaleźć! O nie, tylko nie to! Właśnie przyjechali. Trudno muszę jakoś powiedzieć Jay'owi o tym, że nie dopilnowałam jaszczurki. Przywitałam się z chłopakami. Jay w tym czasie zdążył wejść do pokoju. Tom zauważył, że coś jest nie tak.
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie... tak - zobaczyłam Jay'a z jaszczurką na ręce - już nic - odetchnęłam z ulgą.
- T.i ( twoje imię) muszę Ci coś powiedzieć - zaczął Jay - wyjdziesz za mnie? - spytał wyciągając czerwone pudełeczko w kształcie serca.
- Tak... - wydusiłam i przytuliłam mocno Jay'a.
Czytacie= komentujcie / Mrs. Sykes - George
Chłopaki gotowi, czekali na busa.
- Będziemy tęsknić - powiedział Max i zaczęliśmy się żegnać.
- Pamiętaj o jaszczurce! Jay by nie przeżył jakby coś jej się stało - uprzedził mnie Tom, śmiejąc się z Jay'a.
Bus zabrał chłopaków. Teraz muszę iść nakarmić "dziecko" Jay'a.
Tydzień później:
Dzisiaj dzień przyjazdu chłopaków. Ostatni raz mam ją teraz nakarmić. Otworzyłam akwarium i już chciałam włożyć rękę, gdy ona wyszła i zaczęła uciekać. Już po mnie- pomyślałam. Nia mogłam jej znaleźć! O nie, tylko nie to! Właśnie przyjechali. Trudno muszę jakoś powiedzieć Jay'owi o tym, że nie dopilnowałam jaszczurki. Przywitałam się z chłopakami. Jay w tym czasie zdążył wejść do pokoju. Tom zauważył, że coś jest nie tak.
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie... tak - zobaczyłam Jay'a z jaszczurką na ręce - już nic - odetchnęłam z ulgą.
- T.i ( twoje imię) muszę Ci coś powiedzieć - zaczął Jay - wyjdziesz za mnie? - spytał wyciągając czerwone pudełeczko w kształcie serca.
- Tak... - wydusiłam i przytuliłam mocno Jay'a.
Czytacie= komentujcie / Mrs. Sykes - George
Tom - Imagin
Siva jest moim kuzynem. W te wakacje ma do mnie przyjechać razem z Nareeshą. Bardzo ją polubiłam. Jest taka normalna i nie jest sztuczna. Zaczęłam przygotowywać ubranie na dzisiaj. Muszę jakoś ładnie wyglądać. Ubrałam się i poszłam sprawdzić czy wszystko gotowe. Wyjrzałam przez okno z pokoju Sivy i Nareeshy. To co zobaczyłam wbiło mnie w podłogę. Jak się okazało to przyjechał z całym zespołem! Zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i wyszłam się przywitać.
- Witaj! Pomyślałem, że nie będzie problemu jeżeli przyjadą ze mną chłopaki.
- Zarąbiście! Więcej was tu nie mogło być - powiedziałam i już zaczęłam kierować się w stronę domu.
- Spokojnie t.i ( twoje imię) . Damy radę - uspokoiła mnie Nareesha po czym przytuliłyśmy się na powitanie. Muszę wykombinować jakieś materace, żeby mieli gdzie spać.
Wieczorem:
Nawet nie jest tak źle jak myślałam. Są zabawni i mili jednak Tom wydaje się jakiś nieobecny.
Rano:
Obudziłam się i poszłam się ogarnąć. Gdy wyszłam z pokoju wpadłam na Toma.
- Oj przepraszam - powiedziałam.
- Nie to ja przepraszam - nasze spojrzenia spotkały się. Tom zaczął się do mnie zbliżać. W pewnym momencie zaczął mnie całować. Spodobało mi się. Był taki czuły.
- Przepraszam, nie chciałem - powiedział zmieszany - podobasz mi się i chcę być z Tobą - zatkało mnie.
- Ok, zgadzam się - wydusiłam i znów się pocałowaliśmy.
To jest pierwszy imagin na naszym blogu! Mam nadzieję, że wam się spodoba / Mrs. Sykes - George
- Witaj! Pomyślałem, że nie będzie problemu jeżeli przyjadą ze mną chłopaki.
- Zarąbiście! Więcej was tu nie mogło być - powiedziałam i już zaczęłam kierować się w stronę domu.
- Spokojnie t.i ( twoje imię) . Damy radę - uspokoiła mnie Nareesha po czym przytuliłyśmy się na powitanie. Muszę wykombinować jakieś materace, żeby mieli gdzie spać.
Wieczorem:
Nawet nie jest tak źle jak myślałam. Są zabawni i mili jednak Tom wydaje się jakiś nieobecny.
Rano:
Obudziłam się i poszłam się ogarnąć. Gdy wyszłam z pokoju wpadłam na Toma.
- Oj przepraszam - powiedziałam.
- Nie to ja przepraszam - nasze spojrzenia spotkały się. Tom zaczął się do mnie zbliżać. W pewnym momencie zaczął mnie całować. Spodobało mi się. Był taki czuły.
- Przepraszam, nie chciałem - powiedział zmieszany - podobasz mi się i chcę być z Tobą - zatkało mnie.
- Ok, zgadzam się - wydusiłam i znów się pocałowaliśmy.
To jest pierwszy imagin na naszym blogu! Mam nadzieję, że wam się spodoba / Mrs. Sykes - George
wtorek, 16 lipca 2013
Opowiadanie
Witajcie!
Już jutro pojawi się opowiadanie o Nathanie. Jeszcze dzisiaj albo jutro wstawię bohaterów. Zapraszam do czytania. / Mrs. Sykes - George
Już jutro pojawi się opowiadanie o Nathanie. Jeszcze dzisiaj albo jutro wstawię bohaterów. Zapraszam do czytania. / Mrs. Sykes - George
poniedziałek, 15 lipca 2013
Witajcie!
Witajcie!
Na naszym blogu będziecie mogli czytać imaginy i opowiadania o The Wanted. Na tym blogu jesteśmy dwie : Mrs. Sykes - George ( ja) i Mrs. Parker ( moja przyjaciółka). Zapraszamy do czytania! / Mrs. Sykes - George
Na naszym blogu będziecie mogli czytać imaginy i opowiadania o The Wanted. Na tym blogu jesteśmy dwie : Mrs. Sykes - George ( ja) i Mrs. Parker ( moja przyjaciółka). Zapraszamy do czytania! / Mrs. Sykes - George
Subskrybuj:
Posty (Atom)