sobota, 3 sierpnia 2013

O jedną za dużo! - rozdział 3

- Zwariowałaś?! - krzyknął kierowca, wyskakując z samochodu. Albo z powodu wciąż prószącego śniegu, albo dlatego, że wciąż jestem oślepiona przez światła samochodu, albo ze zdenerwowania wszystko docierało do mnie z opóźnieniem, w każdym razie nie poznałam go. Nie poznałam również jego głosu. W ty jednak nie było nic dziwnego. Nigdy bowiem dotąd nie słyszałam Nathana Sykes'a, chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki Alex, tak krzyczącego.
- Masz ochotę popełniać samobójstwo, to proszę bardzo! Ale następnym razem wybierz może coś takiego, co nie narażałoby innych! Może trudno Ci to sobie wyobrazić, ale są tacy, którzy mają ochotę jeszcze pożyć! - zawołał i ruszył w moją stronę.
Ja tymczasem z trudem łapałam oddech, zastanawiając się, co by się stała gdybym faktycznie wpadła pod jego samochód. Nie myślałam teraz o sobie tylko o tym co by się stało wtedy z Jess, która nadal leży w altanie. Gdyby ktoś w ogóle do niej dotarł to ona dawno już zamarzła by na śmierć.
- Potrzebuję...potrzebuję... - wysapałam tak cicho, że nie mógł tego usłyszeć. On tym czasem zbliżył się do mnie na jakieś dziesięć metrów i stanął jak wryty.
- Kate...? - zapytał z niedowierzaniem. - Co ty tutaj robisz?
Śnieg sypał coraz mocniej.
- Potrzebuję pomocy.
- Widzę - rzucił i po chwili był już przy mnie. - Jezu, jak ty wyglądasz? Co ci się stało? Ktoś cię napadł?- pytania, jedno po drugim padały z jego ust.
- Moja siostra jest ranna, trzeba ściągnąć pogotowie. Masz komórkę?
Rozejrzał się.
- Gdzie ona jest?
- Boże, nie pytaj gdzie ona jest, tylko dzwoń na pomoc ! - mój głos dopiero teraz uzyskał pełną siłę. Nathan chwycił mnie za ramiona i lekko potrząsnął.
- Nie wiesz jak długo trzeba czasami czekać na pogotowie? Jeśli weźmiemy ją do mojego samochodu to za dziesięć minut będziemy w szpitalu - powiedział. - Tylko gdzie jest twoja siostra? - zapytał takim tonem jakbym całe to zdarzenie sobie wymyśliła. W ogóle się tym nie przejęłam i wyciągnęłam rękę w stronę parku. Ruszył we wskazanym kierunku. Biegł tak szybko, że co chwila zostawałam z tyłu.
- Jest tam, w tej altanie! - powiedziałam, kiedy drewniana budowla stała się widoczna.
- Co jej się właściwie stało?
- Zjeżdżała z górki na sankach i wpadła rozpędzona na mur - mówiłam, łapiąc powietrze. - Wydaje mi się, że ma złamaną nogę i ranę na czole, która strasznie krwawi.
Nathan usłyszawszy to zaczął szybciej biec. Wpadliśmy do altany jednocześnie. Jess leżała tak jak ją zostawiłam. Oczy miała zamknięte, nie płakała, nie jęczała, nie poruszała się. Do głowy cisnęła mi się straszna myśl.
- Jess, to ja, Kate. Już wróciłam.
Nie zareagowała.
- Jess! - zawołałam.
Nie poruszyła się, nie wydała żadnego dźwięku.
- Jess, nie możesz...
Nathan musiał się domyślić, co mi chodzi po głowie.
- Spokojnie, Kate - powiedział.
Dopiero teraz zauważyłam, że również uklęknął przy mojej siostrze. Trzymał jej rękę powyżej nadgarstka.
- Jest puls - uspokoił mnie. - I spójrz tu.
Popatrzyłam tam, gdzie wskazywał i zobaczyłam mały obłoczek pary unoszący się nad ustami i nosem Jess. Odetchnęłam z ulgą.
- Nie jestem pewien, czy powinniśmy ją podnosić - odezwał się po chwili.
No tak. Przecież Jess może mieć uraz kręgosłupa, po tym jak uderzyła z całej siły w mur.
- Ja też nie jestem pewna, ale teraz to i tak nie ma większego znaczenia.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Przyniosłam ją tu spod tamtej góry - wskazałam ręką na górkę, z której zjeżdżała Jess.
- Przyniosłaś ją tu sama?
- Dalej już nie miałam siły.
Nathan pokręcił głową.
- Musimy ją zawieźć do szpitala - powiedziałam.
- Jasne - rzucił i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Nathan niósł już Jess na rękach.
 Z tego co wiem, Nathan nie należał do najsilniejszych chłopaków jakich znałam. Był silny i znacznie wyższy ode mnie. Poruszał się bardzo szybko tak jakby Jess nie była dla niego żadnym ciężarem. Truchtałam koło niego cały czas czuwając nad Jess. Nie mogłam się nadziwić, że Nathan brnąc w śniegu z moją siostrą na rękach, miał jeszcze siłę dodawać mi otuchy.
- Nie martw się Kate, wszystko będzie dobrze - powiedział, gdy dochodziliśmy do Chester Avenue. / Mrs. Sykes - George

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz