wtorek, 27 sierpnia 2013

Uwaga!!!

Hejka!
Wiem, że ostatnio nie dodawałyśmy żadnych postów, ale to ze względu na to, że nie wiemy czy jest jeszcze sens w prowadzeniu tego bloga. Czy ktoś czyta tego bloga? Bo sądząc po komentarzach to nie za bardzo. Bardzo dziękujemy za ten jeden komentarz od Annabella. Bardzo się z niego cieszyłyśmy bo był on pierwszym komentarzem na naszej stronie. Jeżeli chcecie żebyśmy dalej prowadziły tego bloga to pokażcie to, że go czytacie. Zostawcie chociaż jeden komentarz. Może być pozytywny lub negatywny./ Mrs. Parker, Mrs. Sykes - George

sobota, 10 sierpnia 2013

We own the night - plakat promocyjny!

Oto plakat promocyjny We own the night. TWFanmily udostępniajcie go na swoich profilach, blogach i stronkach!/ Mrs. Sykes - George

wtorek, 6 sierpnia 2013

Siva w gazecie

Nie wiem czy zauważyliście, ale w polskiej gazecie ( dokładnie nie wiem jakiej) jest napisane troszeczkę o Sivie, a dokładniej o jego fryzurze. Ale to jet nic w porównaniu z tym co odkryłam na Twitterze Nareeshy ( dziewczyny Sivy). Napisała o tym na swoim Twitterze! Tutaj macie link. Sami zobaczcie! Miejmy nadzieję, że chłopaki wezmą to pod uwagę, że polskie gazety piszą o nich coraz więcej i że wkrótce przyjadą do Polski. Pozdrawiam/ Mrs. Sykes - George

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

We Own The Night

Jakie wrażenia po odsłuchaniu piosenki chłopaków? Jeżeli nie zdążyliście włączyć bądź w ogóle nie mieliście okazji do posłuchania w radiu to tutaj możecie posłuchać!!! Według mnie piosenka jest świetna i myślę, że to będzie hit. Pozdrawiam/ Mrs. Sykes - George

We own the night!

Dzisiaj premiera w radiu Capital FM piosenki The Wanted - we own the night. Tutaj możecie posłuchaś bez problemu premiery. Piosenka puszczona ma być dzisiaj o 15.30. / Mrs. Sykes - George.

sobota, 3 sierpnia 2013

O jedną za dużo! - rozdział 3

- Zwariowałaś?! - krzyknął kierowca, wyskakując z samochodu. Albo z powodu wciąż prószącego śniegu, albo dlatego, że wciąż jestem oślepiona przez światła samochodu, albo ze zdenerwowania wszystko docierało do mnie z opóźnieniem, w każdym razie nie poznałam go. Nie poznałam również jego głosu. W ty jednak nie było nic dziwnego. Nigdy bowiem dotąd nie słyszałam Nathana Sykes'a, chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki Alex, tak krzyczącego.
- Masz ochotę popełniać samobójstwo, to proszę bardzo! Ale następnym razem wybierz może coś takiego, co nie narażałoby innych! Może trudno Ci to sobie wyobrazić, ale są tacy, którzy mają ochotę jeszcze pożyć! - zawołał i ruszył w moją stronę.
Ja tymczasem z trudem łapałam oddech, zastanawiając się, co by się stała gdybym faktycznie wpadła pod jego samochód. Nie myślałam teraz o sobie tylko o tym co by się stało wtedy z Jess, która nadal leży w altanie. Gdyby ktoś w ogóle do niej dotarł to ona dawno już zamarzła by na śmierć.
- Potrzebuję...potrzebuję... - wysapałam tak cicho, że nie mógł tego usłyszeć. On tym czasem zbliżył się do mnie na jakieś dziesięć metrów i stanął jak wryty.
- Kate...? - zapytał z niedowierzaniem. - Co ty tutaj robisz?
Śnieg sypał coraz mocniej.
- Potrzebuję pomocy.
- Widzę - rzucił i po chwili był już przy mnie. - Jezu, jak ty wyglądasz? Co ci się stało? Ktoś cię napadł?- pytania, jedno po drugim padały z jego ust.
- Moja siostra jest ranna, trzeba ściągnąć pogotowie. Masz komórkę?
Rozejrzał się.
- Gdzie ona jest?
- Boże, nie pytaj gdzie ona jest, tylko dzwoń na pomoc ! - mój głos dopiero teraz uzyskał pełną siłę. Nathan chwycił mnie za ramiona i lekko potrząsnął.
- Nie wiesz jak długo trzeba czasami czekać na pogotowie? Jeśli weźmiemy ją do mojego samochodu to za dziesięć minut będziemy w szpitalu - powiedział. - Tylko gdzie jest twoja siostra? - zapytał takim tonem jakbym całe to zdarzenie sobie wymyśliła. W ogóle się tym nie przejęłam i wyciągnęłam rękę w stronę parku. Ruszył we wskazanym kierunku. Biegł tak szybko, że co chwila zostawałam z tyłu.
- Jest tam, w tej altanie! - powiedziałam, kiedy drewniana budowla stała się widoczna.
- Co jej się właściwie stało?
- Zjeżdżała z górki na sankach i wpadła rozpędzona na mur - mówiłam, łapiąc powietrze. - Wydaje mi się, że ma złamaną nogę i ranę na czole, która strasznie krwawi.
Nathan usłyszawszy to zaczął szybciej biec. Wpadliśmy do altany jednocześnie. Jess leżała tak jak ją zostawiłam. Oczy miała zamknięte, nie płakała, nie jęczała, nie poruszała się. Do głowy cisnęła mi się straszna myśl.
- Jess, to ja, Kate. Już wróciłam.
Nie zareagowała.
- Jess! - zawołałam.
Nie poruszyła się, nie wydała żadnego dźwięku.
- Jess, nie możesz...
Nathan musiał się domyślić, co mi chodzi po głowie.
- Spokojnie, Kate - powiedział.
Dopiero teraz zauważyłam, że również uklęknął przy mojej siostrze. Trzymał jej rękę powyżej nadgarstka.
- Jest puls - uspokoił mnie. - I spójrz tu.
Popatrzyłam tam, gdzie wskazywał i zobaczyłam mały obłoczek pary unoszący się nad ustami i nosem Jess. Odetchnęłam z ulgą.
- Nie jestem pewien, czy powinniśmy ją podnosić - odezwał się po chwili.
No tak. Przecież Jess może mieć uraz kręgosłupa, po tym jak uderzyła z całej siły w mur.
- Ja też nie jestem pewna, ale teraz to i tak nie ma większego znaczenia.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Przyniosłam ją tu spod tamtej góry - wskazałam ręką na górkę, z której zjeżdżała Jess.
- Przyniosłaś ją tu sama?
- Dalej już nie miałam siły.
Nathan pokręcił głową.
- Musimy ją zawieźć do szpitala - powiedziałam.
- Jasne - rzucił i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Nathan niósł już Jess na rękach.
 Z tego co wiem, Nathan nie należał do najsilniejszych chłopaków jakich znałam. Był silny i znacznie wyższy ode mnie. Poruszał się bardzo szybko tak jakby Jess nie była dla niego żadnym ciężarem. Truchtałam koło niego cały czas czuwając nad Jess. Nie mogłam się nadziwić, że Nathan brnąc w śniegu z moją siostrą na rękach, miał jeszcze siłę dodawać mi otuchy.
- Nie martw się Kate, wszystko będzie dobrze - powiedział, gdy dochodziliśmy do Chester Avenue. / Mrs. Sykes - George

poniedziałek, 29 lipca 2013

O jedną za dużo! - rozdział 2

Park zupełnie opustoszał. Ci nieliczni spacerowicze, których widziałam, kiedy tu dotarłyśmy, dawno już poszli do ciepłych domów, a ja marzyłam tylko o tym, żeby jak najprędzej znaleźć się w swoim pokoju.
Podczas gdy Jess zjeżdżała z górki, ja stałam przytupując i na zmianę zerkając na zegarek, to chuchając w dłonie. Zadbałam o to, żeby Jess była odpowiednio ubrana, ale ja nie pomyślałam o czapce, szaliku i rękawiczkach. Pomyślałam, że zaproponuje Jess, że będę ją wciągać pod górę na sankach. Chciałam się trochę rozgrzać, ale siostra nie skorzystała z mojej propozycji.
- Jess! Zostało tylko pięć minut! - Jess nie uwierzyła mi na słowo, zostawiła sanki i przybiegła się upewnić - zobacz - powiedziałam, pokazując jej zegarek. Widziałam, że zastanawia się jak wytargować kilka minut, ale zmierzyłam ją takim wzrokiem, że  nawet nie próbowała.
- To zjadę jeszcze z tej górki - oznajmiła i poszła w jej stronę.
- Ale tylko raz! - krzyknęłam, podążając za nią wolnym krokiem. Byłam tak już zmarznięta, że straciłam czucie w palcach. Kiedy powoli doszłam do górki, Jess była już na szczycie. Zaniepokoiłam się, gdy ujrzałam jak wysoka jest ta góra, ale strach ogarnął mnie jeszcze większy, gdy zobaczyłam ceglany murek, zasłaniający kosze na śmieci, który stał nie dalej niż dziesięć metrów od podnóża wzniesienia.
- Uważaj na ten murek! - wrzasnęłam ile sił w płucach. - Zjeżdżaj w moją stronę!
Było już za późno. Jess zdążyła już wsiąść na sanki i powoli ruszać w stronę tego murku!!! Szybko ruszyłam w jej stronę. Kątem oka widziałam jak jej sanki nabierają prędkości. Słyszałam jej radosny okrzyk. Nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie czeka ją u podnóża góry.
- Jess, uważaj! - chciałam zawołać, lecz z moich ust wydobył się tylko cichy jęk. Zresztą nawet gdyby mnie usłyszała i tak nie mogła by nic zrobić. Ale ja mogłam. Mogłam stanąć jej na drodze. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie gałąź, o którą zahaczyłam i się przewróciłam. Podniosłam się i popatrzyłam w kierunku Jess. Usłyszałam jej krzyk, trzask łamanego drewna i jeszcze inny dźwięk. Tym ostatnim dźwiękiem był odgłos uderzenia jej ciała o mur.
Krzyczała przeraźliwie. Cieszyłam się, że to dobrze, że krzyczy. Podbiegłam do niej. Leżała na boku, wykrzywiona, a obie dłonie trzymała na twarzy.
- Jess, powiedz mi, co Cię boli? - spytałam, opadając na kolana.
Było już całkiem ciemno, lecz zauważyłam, że spomiędzy jej palców, które cały czas trzymała na twarzy, ciekła krew.
- To boli, okropnie boli - wyjęczała, kiedy próbowałam jej oderwać ręce z jej twarzy, lecz ona jeszcze bardziej je przycisnęła.
- Wiem, ale muszę to zrobić - wyjęłam paczkę chusteczek i zaczęłam wycierać jej twarz z pomieszanej krwi z jej łzami. Z jej oczami było w porządku. Plama na śniegu od krwi była coraz większa, a mi skończyły się chusteczki. Chwyciłam śnieg i przyłożyłam do jej czoła. Krew przestała cieknąć tak obficie.
- Boli Cię główka? - spytałam.
- Tak, ale noga jeszcze bardziej - odparła, łkając.
- Która? - spytałam, patrząc na jej nogi. Już wcześniej zauważyłam, że prawa noga jest ułożona pod dziwnym kątem, lecz większą uwagę przykuła krew na twarzy. Zaczęłam wolno przesuwać dłonie po jej nodze.
- Powiesz mi, w którym miejscu Cię boli, dobrze?
Zanim zdążyłam zadać to pytanie, Jess krzyknęła, a ja poczułam pod palcami - jakieś dziesięć centymetrów na kostką, nienaturalne zgrubienie. Natychmiast cofnęłam dłoń.
- Druga też Cię boli?
Nie odpowiedziała. Wolałam jednak już nie sprawdzać drugiej nogi, żeby nie sprawiać jej większego cierpienia.
Potrzebna była jej pomoc lekarza, a ja musiałam jak najszybciej wymyślić, jak ją jej zapewnić. Odruchowo sięgnęłam po komórkę, ale przed wyjściem wyciągnęłam ją i zostawiłam na stole w kuchni. Wokół nie było żadnej osoby. Do ulicy, którą tutaj doszłyśmy, było daleko, ale po przeciwnej stronie parku była ulica Chester Avenue  i droga do niej była krótsza. Nie miałam się więc nad czym zastanawiać.
- Posłuchaj Jess, obejmij mnie mocno za szyję. Musimy dojść do ulicy.
- Ale mnie okropnie boli.
- Wiem i dlatego nie będziesz szła, tylko wezmę Cię na ręce.
- Chcę do mamy.
- Ja też - powiedziałam i była to prawda. - I właśnie dlatego, że obie chcemy do mamy, musimy dojść do drogi.
Pokiwała główką i zarzuciła mi ręce na szyję.
Widziałam ja opada z sił. Niosłam ją bardzo ostrożnie bo przy każdym gwałtownym ruchu, Jess zaczęła krzyczeć.
W połowie drogi, rana na jej czole znów zaczęła krwawić. Zrobiłam jej okład ze śniegu i poszłyśmy dalej. Po drodze mijały nas samochody, jednak żaden się nie zatrzymał. Ujrzałam altankę i stwierdziłam, że zaniosę tam Jess, a ja poszukam pomocy.
- Posłuchaj Jess. Zostawię Cię tu samą. Obiecuję, że zaraz wrócę z pomocą. Nie będziesz się bała sama tutaj zostać?
Nie zareagowała. Pocałowałam ją i ruszyłam w stronę ulicy.
Kiedy wpadłam na Chester Avenue, oślepiły mnie światła. Usłyszałam pisk hamulców, wóz odbił gwałtownie, tak że wjechał na pas dla samochodów jadących z naprzeciwka i jakieś dwadzieścia metrów dalej zatrzymał się.

W następnym rozdziale pojawi się Nathan. Zapraszam do czytania i komentowania.
Czytasz = komentujesz / Mrs. Sykes - George